W sobotę 15 stycznia około 5:15 naszego czasu doszło do silnej erupcji wulkanu na wyspie Hunga Tonga–Hunga Haʻapai. Informacja o tym obiegła cały świat. Ale nie tylko informacja. Erupcja wywołała falę uderzeniową, która rozeszła się w atmosferze ziemskiej dookoła globu niczym atmosferyczny odpowiednik fali sejsmicznej. Skoki ciśnienia związane z tą falą zostały zarejestrowane w każdym zakątku świata, również w Polsce.
Stacje ALPS są wyposażone w wewnętrzne czujniki kontroli środowiska. Dokonywany jest m.in. pomiar ciśnienia atmosferycznego. Wszystkie nasze stacje zanotowały skoki ciśnienia związane z erupcją Hunga Tonga–Hunga Haʻapai. Pomiary przedstawia załączony wykres. Fala skoku ciśnienia po raz pierwszy dotarła do Polski tuż przed 20:00 15 stycznia, po prawie 18 godz. od wybuchu wulkanu. Nadeszła z kierunku NNE, co może być zaskakujące, ale rzut oka na globus i przekonamy się, że to jest kierunek najkrótszej drogi między nami a wulkanem. Z tego powodu skok ciśnienia pojawił się najpierw w stacjach ALPS-PIW (obserwatorium astronomiczne UMK w Piwnicach) i w ALPS-OST (obserwatorium astronomiczne UW w Ostrowiku), następnie dotarł do stacji ALPS-BIA (nasze obserwatorium w Białkowie) i ALPS-WRO (IA UWr w Wrocławiu), a na koniec do stacji ALPS-SOP (obserwatorium astronomiczne w Sopotni Wlk). Opóźnienia czasowe pomiędzy stacjami są zgodne z prędkością dźwięku w atmosferze, ok. 330 m/s. Podobnie jest z odstępem czasowym między erupcją wulkanu a dotarciem fali do Polski.
Tuż po skoku ciśnienia do góry o około 1.5 hPa, nastąpił jego wyraźny spadek, który pojawił się w takiej samej sekwencji czasowej jak wzrost. To typowe zjawisko występujące przy eksplozjach – za falą kompresji biegnie fala dekompresji.
Nie był to jednak koniec. Tej samej nocy, po 2:30 16 stycznia do Polski dotarła kolejna fala skoku ciśnienia. Tym razem widać było w zasadzie tylko spadek ciśnienia. Co ciekawe fala ta pojawiała się na naszych stacjach w odwrotnej kolejności niż pierwsza – najwcześniej ALPS-SOP, najpóźniej ALPS-OST i ALPS-PIW. To była ta część fali uderzeniowej, która podczas erupcji poszła w kierunku przeciwnym niż ta, biegnąca do nas po najkrótszej drodze. Po przejściu więcej niż połowy obwodu Ziemi, mocno osłabiona, nadbiegła do nas z kierunku SSW. To wyjaśnia zaobserwowaną kolejność w pomiarach, odwrotną niż dla fali pierwszej.
Pionowe linie na wykresie to godziny 20:10, 20:50 i 2:45 - momenty skoków ciśnienia dla ALPS-WRO i ALPS-BIA. Pokazane ciśnienie to ciśnienie rzeczywiste, nie zredukowane do poziomu morza. Ciśnienie dla ALPS-SOP zostało podniesione o 55 hPa, żeby zmniejszyć rozciągłość osi ciśnienia.