Bliskie spotkanie komety z Marsem
Prawie dwa lata temu, 3 stycznia 2013 r., australijski łowca komet Robert H. McNaught odkrył swoją kolejną kometę (obecnie ma ich na koncie kilkadziesiąt). Oznaczona później jako C/2013 A1 Siding Spring (od miejsca obserwacji, Siding Spring Observatory) kometa ta zyskała wkrótce rozgłos. Okazało się, że jej orbita przebiega bardzo blisko Marsa. Tak blisko, że może nawet dojść do jej zderzenia z Czerwoną Planetą.
Dalsze obserwacje pozwoliły na precyzyjne wyliczenie orbity i pokazały że do zderzenia jednak nie dojdzie. Kometa przeleci w odległości niespełna 140 tys. km od Marsa. Największe zbliżenie nastąpiło 19 października 2014 r. o godz. 20:28. Pokazany obok rysunek, będący artystyczną wizją tego spotkania, pochodzi ze strony NASA. Można tam obejrzeć ciekawą animację tego zjawiska.
Czego możemy się spodziewać po tym zjawisku? W zasadzie niewiele jeśli idzie o obserwatorów z Ziemi. Inaczej rzecz się ma, gdyby obserwować kometę z powierzchni Marsa. Miałaby ona w maksimum jasność około -6 mag, czyli doskonale byłaby widoczna gołym okiem. Wprawdzie ogon komety skierowany jest w taki sposób, że nie "omiecie" planety, to niewielka część cząstek ogona, który jest tworem bardzo rozproszonym, powinna trafić w rozrzedzoną atmosferę Marsa. A ponieważ prędkość tego spotkania jest bardzo duża (około 56 km/s), można byłoby się spodziewać spektakularnego "deszczu meteorów".
Niestety, nie ma nas na Marsie. Są tak jednak cztery orbitujące obserwatoria, w tym znajdujący się tam od niedawna MAVEN. Z jednej strony daje to szansę na obserwacje, z drugiej jednak trzeba się liczyć z tym, że cząstki warkocza komety mogą zagrażać instrumentom na orbicie. Stąd pomysł, aby tak zmienić orbity wspomnianych obserwatoriów, by w newralgicznym momencie były "schowane" za Marsem. Na powierzchni Marsa znajdują się też ciągle działające łaziki Curiosity i Opportunity.